wtorek, 18 maja 2010

14-16 maja Powrót na Goa - Palolem


Już dawno nigdzie nie wyjeżdżałem. Ostatni raz to na początku kwietnia na konferencje AIESECu w Lonavla. Po 1,5 miesiąca spędzonego w Bombaju, bez żadnego odpoczynku, odpracowując wyjazd na południe. Zacząłem mieć małą załamkę. Do tego nie byłem jeszcze na ślubie mojego przyjaciela (Jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla Piotrka i Anii). Wszystkie te czynniki spowodowały, że zmobilizowałem się i ruszyłem na odpoczynek na Goa. Zebrała się duża grupa ludzi. Było nas około 15.
W 12h podróż wybraliśmy się pociągiem. Znowu 2 klasa Sleeper. Myśleliśmy, że tym razem będzie dobrze jak zawsze. Niestety tym razem się pomyliliśmy. Pociąg był tak zatłoczony, że ludzie nie chcieli nas wpuścić do środka. Co za chamstwo ludzie bez biletu blokują miejsca uczciwym pasażerom. Agresywnie wbiliśmy się do pociągu depcząc wszystko i każdego po drodze. Jeszcze tak wkurzony na Hindusów nie byłem jak wtedy. Z nerwów musieliśmy skalać nasz piękny polski język, wulgarną mową. Po ryknięciu wiązanki 'polsko-hindi przekleństwa dla początkujących" zrobiło się miejsce, żebym ruszył nogą. Wykorzystałem tą sytuacje i naparłem cała masą na przód. Cały spocony i obolały dotarłem ma swoją kuszetkę:) Wywaliłem wszystkie siedzące na niej osoby i czekałem aż reszta znajomych dojdzie do mnie. Po 15 min wszyscy siedzieliśmy już na swoich miejscach. Takiego tłoko jeszcze nigdy w życiu nie widziałem, a widziałem wiele w Bombajskich pociągach:) Po poł godziny jakby atrakcji było mało 10metrów od nas jakiś kloeś dostał padaczki. Nikt nie chciał mu pomóc. Nawet kiedy już mu lekko przechodziło i cały trzęsący próbował się ruszyć do okna, nikt nie pomógł. Dopiero kiedy Romeo rykną na nich, że mają go przepuścić do nas do okna  coś w nich pękło i zaczęli mu lekko pomagać. Strasznie nieczuli ludzie...

Dosyć już o rzeczach nieprzyjemnych. Przenieśmy się do Palolem najładniejszej plaży na Goa:) Ten biały domek na zdjęciu jest mój:) Jedyne 300RS (18zl.) za cały 3 osobowy domek na plaży:) Rano człowiek się budzi, wychodzi na taras, widzi cudowny ocean, palmy, złoty piasek i woła do kelnera z baru obok "piwo" i po sekundzie dostaje zimniutkiego Kingfishera za jedyne 1,50zl:) Jednym słowem żyć nie umierać:)
Zaraz będę słyszał od rodzinki jaki alkoholik ze mnie:) Dlatego chciałbym pokazać że nie zabrakło mam też inteligentnych rozrywek:) Partia szachów niestety przegrana przeze mnie:) Ale co się dziwić w końcu to w Indiach wymyślono szachy... 

Ahh spokój i cisza tego mi było trzeba, żeby naładować baterie bo męczącym Bombaju. Gdyby tak można siedzieć i nie pracować, jak było by wspaniale. Dobra książka drink i czujesz się jak w niebie:)


Z wyjazdem na Goa mieliśmy dużo szczęścia. Było to już po sezonie. Obecnie w Indiach jest za gorąco, żeby gdziekolwiek podróżować. Prawie zero turystów, a w niektórych miejscach zaczęli już rozbierać domki przed monsunem. Z tego co się dowiedziałem w ten weekend już nic na plaży nie będzie. Wszystkie drewniane chatki zostaną rozebrane:) 


Oprócz ciągłego odpoczynku i imprezowania, znaleźliśmy trochę czasu na turystykę aktywną. Wypożyczyliśmy kajaki i wiosłowaliśmy na falach oceanu. Tym razem na Goa nie było żadnych ekstremalnych przygód:) Trochę zaczynam tęsknić za nimi. Tak to mógłbym się podzielić z wami jakąś mrożącą krew w żyłach opowieścią a tak nic:)
Pozdrowienia z szalonego Goa. Mam nadzieje, że jeszcze tu raz wrócę po monsunie:) 

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz