czwartek, 2 września 2010

Fremeni pustyni - Rajastan część II

O 5 rano pobudka w pociągu- Bikaner wita:) Miasto to jest wszystkim nie podrodze. Nie jest to żadna wielka turystyczna miejscowość. Za to swoją skromną atrakcją przyciąga dość wielu turystów... ale o tym za chwile:)
 Po paru godzinach drzemki w hostelu udalismy sie na szybkie śniadanie. Chiałbym w tym miejscu pokazać wam ile oleju hindusi dodają do jedzenia:) Zamówilem sobie w restauracji Palak Paneer. Jest to biały ser ze szpinakiem... hmmm bardzo smaczny, ale ta ilość oleju potrafi ZABIĆ!!! Porównajcie sobie te dwie miseczki na zdjęciu poniżej. To jest tłuszcz jaki przelałem z mojej potrawy. Prawie połowa dania to olej!!! Szefowa mi opowiadała, że jej sąsiedzi używają 6 litrów oleju na tydzień!!! Szaleństwo:)
 Wracając do głownego wątku, po śniadaniu wynajeliśmy rikszę, która zabrała nas, aby zobaczyć największą atrakcje tego rejonu. Świątynie Karni Mata.
Może z zewnątrz nie wygląda okazale, ale w środku robi prawdziwe wrażenie. Jest to świątynia, w której czczone są SZCZURY!!! W głównym budynku po podłodze biega ich setki. Znajdziesz też mega dużo martwych lub chorych osobników. Najlepsze w tym, że trzeba tam być na boso. I chodzić po tej brudnej podłodze miedzy szczurami i ich odchodami.
Szczury karmione są słodyczami i mlekiem. Hindusi ustawiają się w kolejce, żeby złożyć dary tym zwierzętą. Jest to jedno z najobrzydliwszych miejsc w jakich byłem w indiach. Po wizycie w świątyni myślałem, że bakterie i inne zarazki są wszędzie na moim ciele:) Całe szczęście na zewnatrz można było umyć nogi:)
Taka ciekawostka. Hindusi czczą szczury gdyż są one środkiem transportu jednego z najlepszych bogów tego kraju- Ganeshy. Na różnych amerykańskich kreskówkach widzimy, że słonie zazwyczaj boją sie myszy:) Indianie myślą trochę inaczej, gdyż w ich religii bóg o głowie słonia i ciele sumo, stojąc jedną noga na szczurze, przemieszcza trytoria tego pięknego kraju:)

W Bikanerze nie ma za dużo do zwiedzania. Bardzo ładny fort, pałac i zabytkowe kamienice na ztarym mieście. O 16 nie mieliśmy już nic do roboty, więc wróciliśmy do hotelu, aby odpocząć i pooglądać pare filmów na HBO.
Pociąg powinien być o 00:45. Na peronie powiedzieli nam, że niestety z powodu monsunu w Punjabie opóźnienie pociągu wynosi 7h!!! Wrociliśmy do naszego pokoju na dalszy sen. O 6 rano powiedzieli nam, że na 100% pociąg bedzie o 9. Nie było już sensu wracać znowu do pokoju. Przez te 3h to można sie wyspać na peronie:) Niestety w między czasie opóźnienie znowu się zwiększyło. Po 12h czekania wkońcu udalo nam się opuścić Bikaner. Jodhpur wita nas.
W Jodhpurze wylądowaliśmy późnym wieczorem a nie jak planowaliśmy o 6rano:) Całe szczęście przeznaczyliśmy na to miasto 2 dni. Po zabookowaniu hostelu i rezerwacji biletów na następny dzień, udaliśmy się na kolacje ze wspaniałym widokiem na zapierający dech w piesiach fort:)
Poranne zwiedzanie zaczeliśmy od fortu. Zajelo nam to 4h. Potężna budowla, jest jednym z najciekawszych budynków jakie widziałem w Indiach. Swoim ogromem robi wrażenie:)
Z murów rozpościera się widok na całe miasto. Jodhpur nazwany jest niebieskim miastem. Nazwę ta zawdzięcza niebieskim budnką w starej części miasta. Tym razem ten kolor pasował do nazwy, nie jak to mialo miejsce w Jaipurze:)
Po forcie udaliśmy się na spotkanie. Z Tanią, która poznaliśmy w Jailsamerze. Razem z nia kontynuowaliśmy naszą podróż:) W Jodhpurze został nam do zwiedzenia pałac i następnie Uadipur wita:)
Stwierdzam, że Hindusi są kiepscy w wymyślaniu chwytliwych haseł reklamowych. Jaipur- różowe miasto, Jailsamer- złote miasto, Jodhpur-niebieskie miasto no i na koniec Udaipur- białe miasto:) Wyjątkowo orginalnie:) Tym razem nazwa pochodzi o białych marmurowych budynków.
 W Udaipurze znajduje się bardzo ładna świątynia Vishnu, jednego z głównych hinduskich bogów, i pare palaców. W tym 2 pałace na wodzie. Jest to bardzo przyjemne miejsce na parodniowy odpoczynek:)
Największą chwałą tego miasta jest James Bond:) a mianowicie film ‘Ośmiorniczka’, który był kręcony głownie w tym mieście. Z tej oto okazji w każdej restauracji w mieście od 15 lat dzien w dzień o godzinie 19 wyświetlny jest ten o to film:) Naprawde przyjemnie było go sobie obejrzeć, szczególnie po 8miesiącach w Indiach człowiek patrzy inczaej na fragmenty dotyczące kultury tego kraju. Przezabawna scena gdy widzimy Bonda w odpicowanej rikszy:D:D:D
Rankiem ostatniego dnia udaliśmy się od stolicy Gujaratu- Ahmedabadu. Bardzo nudne miasto, całe szczęście udaliśmy się tam, żeby złapać pociąg do Bombaju. Co można robic w tym rejonie Indii. Tu nawet alkohol jest zabroniony. Totalna prohibicja:( Przydział na alkohol można otrzymać tylko i wyłącznie gdy w twoim paszporcie znajduje się pieczątka lekarza potwierdzająca, że jestes alkoholikiem:P:P:P
Po 9 dniach wyczerpującej podróży wróciłem do Bombaju. Troche mam mieszane uczucia ale za miesiąc i tydzień opuszczam Indie:) Ciekawe gdzie mnie teraz nogi poniosą:)

2 komentarze:

  1. A wy panowie oczywiście mieliście odpowiednie stempelki w paszportach - prawda? ;)Żałuję, że nie zdążyłem zobaczyć tego Rajastanu...

    OdpowiedzUsuń
  2. No niestety nie posiadaliśmy takowych:):):)

    OdpowiedzUsuń