piątek, 10 września 2010

Ramadan i niebiański market:)

Dzisiaj oficjalnie skończył się Ramadan. Muzułmański miesiąc, gdzie od rana do wieczora dzień w dzień, każdy przedstawiciel tej religii musi pościć. Codziennie ok 19 w dzielnicy muzułmańskiej otwierały się cudowne stragany z jedzeniem. Szkoda, że poszedłem tam dopiero w ostatni dzień. Czułem się tam jak w raju:) Tu zwierzęta wiedziały, że najlepiej im bedzie na moim talerzu a później w brzuchu:)

Zapewne większość z was wie, że Indie są w 90% krajem wegetariańskim. Dlatego deficyt mięsa w moim organiźmie jest ogromny:( Całe szczęście takie miejsca jak nocy muzułmański stragan z kebabami sprawia, że człowiek czuje się odrazu lepiej:) Mój żołądek czuje się zaspokojony.

W Europie panuje obecnie moda na Indie. Wszedzie w telewizji słyszymy o pięknym kolorowym kraju pachnącym przyprawami... Zgadzam się z tą opinią , że Indie są cudownym, pięknym krajem i zachęcam każdego do wybrania się w podróż po krainie masali:) Niestety jeśli chodzi o kolory i zapachy jest tu troche inaczej. Kolory, są zazwyczaj wypłowiałe:( z ‘walorami nosowymi’ czasami jest jeszcze gorzej... Na ulicach częstym zapachem jest uryna a bedąc w tlumie pot i stare ubrania... Pierwszy raz przyprawy w powietrzu poczułem wczoraj, kiedy zaczęło się wielkie grilowanie na ulicy. Hmmm było cudownie.

Może teraz troche o tym co jedliśmy ciekawego. Przez 2 godziny, które tam spędziliśmy przemieszczaliśmy sie z jednego stoiska na drugie, podąrzając za najlepszym zapachem:) Pierwszy przystanek ‘Mountain Chicken Kebab’. Zielone soczyste mieso z kurczaka, niebo w gębie.

Kolejny przystanek jest dla ludzi o mocnych nerawch. W ostatnich latach w amerykańskim kine akcji widzimy coraz więcej apokaliptycznych wizji jak bedzie wyglądał świat po wybuchu nuklearnym. Oczywiście w tych filmach wszędzie roi się od Zombi. W celach integracji z tymi istotami postanowiłem
znowu skonsumować ich ulubione danie-....... MÓZG:) Idealnie przyprawiony, delikatny poprostu miodzio:)

Kolejna potrawa- Shwarma ale to taki standard więc rozpisywać się nie będe:) Za to kolejny przystanek jeste trochę brutalny. Na zdjęciu poniżej widzicie klatkę z ptaszkami. Wygladały na bardzo milutkie:) Wybralismy sobie jednego takiego najsłodszego i ..... odcieli mu głowe wyrzucili pióra i bebechy, przyprawili i na ruszt:) Pycha:) Ze względow humanitarnych nie uwieczniłem tego procesu na zdjęciach.

Ostatnia potrawa to tradycyjny muzumański deser:) Zapomniałem nazwy ale jak wszystko na tym targu, było mega dobre:) Szkoda tylko, że wybrałem sie tam tak późno. Ciekawe jakie jeszcze doznania smakowe mógłbym tam odkryć....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz