środa, 27 stycznia 2010

23-26 styczeń Aurangabad-Ellora-Daulatabad-Ajanta


Drogi czytelniku po dłuższej przerwie wracam do Ciebie z nowym bagażem doświadczeń. Postanowiłem zrobić sobie dłuższą wyprawe i na 3 dni wyemigrowałem poza granice Bombaju:) W moich zmaganiach towarzyszyli mi znajomi z mieszkania Vilgaile Linus i Fernado. Trzy dni przed podróżą wyruszyliśmy na dworzec kupić bilety. Dla waszej wiadomości jeśli jestes hindusem i chcesz sie przetransportować do innego miasta, bilety musisz kupić z dużym wyprzedzeniem inaczej trafiasz na listę rezerwową i łaskawie czekasz aż zwolni się miejsce dla ciebie. Lista rezerwowa nie oznacza ze bedziesz 2 lub 3 w kolejce ale zazwyczaj jest to 114 lub 234. Niejest więc łatwo kupić bilet. Całe szczęście system jest troche luźniejszy jesli chodzi o turystów. W każdym pociągu zarezerwowane jest pare miejsc dla obcokrajowcow i te właśnie miejsca próbowaliśmy zdobyć:) Ruszyliśmy po pracy pewnym krokiem na stacje Mumbai CST by w okienku dla turystów zakupić bilety. Na miejscu okazało się, że jest mały problem. Należy mieć ze sobą ważny paszport:( No nic spróbujemy jeszcze raz jutro rano tym razem przed pracą. O 9:00 pojawiliśmy się przy tym samym okienku. Wypisaliśmy zapotrzebowanie na bilety, zawierające twoje szczegółowe dane adres zamieszkania numer paszportu, wizy, wiek itd. Przekazujemy je do kasy i co się okazuje.... Kupują bilety w kasie międzynarodowej należy mieć międzynarodowe pieniądze:) Rupie są nieważne:) Wysłali nas do najbliższego banku ok 1km od dworca. Pani w okienku powiedziała, że oczywiście może nam wymienić jak pokażemy jej kwitek potwierdzający, że te pieniądze zostały wypłacone z tego banku. Inaczej nie da rady. No niestety wypłaciłem je z innego bankomatu, wiec w celu rozwiązania sprawy udaliśmy się do kantoru. Na co w okienku mówią nie ma sprawy chcecie 30$ to poprosze wasze paszporty i ksero biletów potwierdzające, że za 7 dni opuścicie ten kraj. Co???????? Tak moi drodzy prawo zabrania kupowania waluty. Nie wiem tu wszystko robią w celu zmniejszenia terroryzmu. Jestem ciekaw co taki terrorysta zrobi z 30$:) Całe szczęście znalazł się jeden mały kantor, w którym kupiliśmy dolary. Oczywiście nie obyło się bez podpisywania setki dokumentów i składania pisemnego wyjaśnienia po co są mi te pieniądze... Masakra!!! No ale co mamy się przejmować bilety kupione:) Możemy ruszyć w 7 godzinną podróż w wagonie sypialnym do Aurangabadu:)


Pierwszy dzień wybraliśmy się na zwiedzanie kompleksu jaskiń w Ellorze. Jest to zbiór świątyń buddyjskich i hinduskich. Robią one ogromne wrażenie. Szczególnie wiedzące ze były one wykute z jednego kawałka skały. Wspaniałe rzeźby i monumentalne budowle sprawiają, że zapiera dech w piersiach. Napewno warto kiedyś przyjechać wynająć przewodnika i posłuchać co ma ciekawego do opowiedzenia, a gwaranutje, że mitologia hinduska jest bardzo ciekawa.


Droge powrotną 30km pokonaliśmy taksówką. Kosztowała tyle samo co autobus, now ięc chyba lepiej pojechać czymś wygodniejszym. Czy aby napewno...??? Zadam teraz zagadke. Ile osób zmieści się do 8 osobowej taksówki???



Odpowiedź jest prosta: 20:) No jeszcze z 2 osoby by się upchało ale zablokowaliśmy drzwi i kierowca był bardzo zdenerwowany tym, że nie chcemy już nikogo więcej w taksówce:):):)

Następny dzień spędziliśmy w forcie w Daulatabadzie. Upał z 40 stopni a tu się okazuje, że przednami wspinaczka na mega stromą góre. W pełnym słońcu oczywiści. Widoki i zmęczenie oczywiście nieziemskie:) Fortu tej wielkości jeszcze nigdzie niewidziałem. Po skończonym zwiedzaniu cekaliśmy na autobus, który nie przyjeżdzał. 4 stojących na drodze turystów to doskonała okazja do naciągania. Książki pocztówki i biżuteria:) No jak tak siedzieliśmy i czekaliśmy to stwierdziłem, że dobrze byłoby kupić prezent dla mamy. Wybrałem ładny naszyjnik i zacząłem to co w Indiach jest najlepsze... Targowanie się:) Koleś mówi 900 ja 100. On, że mu sie nie opłaca ze to są kości wielbłąda itd. ja pozostaje twardy 100. 800 ja ciagle 100:) 600 ja 100 na co on, że mu rodzine chce zagłodzić. No dobra niech mu bedzie 150. 500 jego ostateczna cena inaczej odchodzi. To ja mówie mu , że miło go było poznać i niech sobie idzie. 400 wiec jednak nie poszedł:) No to ja tez troche podbiłem cene do 200. Na co koleś wstal i odchdzi. Ja grzecznie do niego "Bye Boss" na co on zareagował cena 300. Ostatecznie skończyło się na 250. Uhandlowałem 650 rupi a i tak czuje, że mnie orżnął:) W ten sam dzień zwiedziliśmy jeszcze mały Taj Mahal i kolejne jeskinio-świątynie w Aurangabadzie:)



Ostatni dzień przeznaczyliśmy na Ajante. Buddyjski kompleks świątynny oddalony o 100km od naszego hotelu. Bardzo piekne miejsce z bardzo starymi malowidłami. Tylko ta przeklęta temperatura. Gorąco, pot się leje z człowieka strumieniami, a w tych jaskiniach same schody. Schudłem chyba z 4kg w ciągu tych 3 dni:) Bardzo męcząco ale naprawde było warto. Wrażenia niezapomniane. Świetne widoki no i troche ruchu. Szkoda, że trzeba wracać do pracy:(



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz